Znaleziono 0 artykułów
05.06.2025

Artysta Zbigniew Warpechowski traktuje performance jak praktykę duchową

05.06.2025
Zbigniew Warpechowski, Nic+ Nic+ Nic+ Nic, Galeria Desa, Kraków , czarno- biała odbitka vintage, dzięki uprzejmości Galerii Monopol, 12.3 x 17 cm, 1974, fot. Leszek Dziedzic

Wystawa „ZBY/WAR mistrz Warpechowski” w Muzeum Zamkowym w Sandomierzu prezentuje mniej znane oblicza legendy polskiego performance’u – jego malarstwo, rzeźbę i poezję. To także pierwsza tak obszerna prezentacja Warpechowskiego w jego mieście – miejscu życia i pracy od kilkudziesięciu lat. W odróżnieniu od Mariny Abramović, utożsamianej z widowiskowym aspektem performance’u, Warpechowski rozwija jego wymiar duchowy – zakorzeniony w ciszy, kontemplacji i egzystencjalnym geście.

Zbigniew Warpechowski to jedna z najbardziej osobnych postaci współczesnej sztuki. Pionier performance’u, awangardzista o mistycznym zacięciu, artysta wywodzący swoją praktykę z przekonania, że sztuka to narzędzie poszukiwania prawdy, a nie forma społecznego komentarza. Jego działania – często brutalne, ascetyczne i konfrontacyjne – redefiniują sztukę jako doświadczenie graniczne i duchowe zarazem. Nie chodzi tu o skandal, lecz o formę istnienia: artystyczny akt jako duchowe ćwiczenie.

Zbigniew Warpechowski, Czas europejski – czas azjatycki, czarno- biała odbitka, dzięki uprzejmości Galerii Monopol, 42 x 62 cm, 1990/2014 

Choć dzieli ich niemal dekada, Warpechowski (ur. 1938) i Abramović (ur. 1946) należą do tego samego pokolenia twórców, którzy zdefiniowali performance jako autonomiczne medium – oparte na obecności cielesnej. Abramović stała się ikoną popkulturowej widzialności, Warpechowski natomiast tkwi na milczących antypodach jej podejścia: konsekwentnie nieobecny w mediach, nieprzyswajalny przez rynek, uparty w wierze, że sztuka jest formą duchowego życia. W jego praktyce performance nie pełni funkcji tożsamościowej czy politycznej – jest aktem kontemplacji, rytuału i wewnętrznego sprzeciwu. W epoce, która ponownie pyta o duchowość w sztuce, Warpechowski wybrzmiewa jak prorok – niewygodny, ale niezbędny

Mistyk, radykał, konserwatysta

Artystyczna droga Warpechowskiego zaczęła się w latach 60. od poetyckich improwizacji, by szybko przerodzić się w radykalne działania performatywne: podpalał sobie włosy, topił się, wbijał gwoździe w ciało. Granice sztuki, ciała i duchowości poddawał nie tyle krytyce, ile bezpośredniemu przekroczeniu. Od początku towarzyszyła mu filozoficzna postawa, w której sztuka nie jest jedynie estetyką, lecz głębokim doświadczeniem etycznym i egzystencjalnym.

„Nie jestem mistrzem ani geniuszem, ani wieszczem” – mówi sam o sobie. I w tym właśnie wyznaniu, przypominającym coś pomiędzy skromnością świętego a ironią starego performera, kryje się zawiły paradoks jego twórczości: z jednej strony artysta ustawicznie ucieka od pozy, z drugiej – karmi się heroiczną figurą artysty, który nie chce być bożyszczem, a mimo to trafia do panteonu. Warpechowski nie walczy o status, lecz o prawdę – i właśnie dlatego jego pozycja w sztuce jest osobna.

Zbigniew Warpechowski, Modlitwa o nic, czarno- biała odbitka vintage, dzięki uprzejmości Galerii Monopol, 9.7 x 18.1 cm, 1973

Granice ciała, granice ducha

Warpechowski był jednym z pierwszych artystów w Polsce i Europie, którzy w latach 70. uczynili z ciała pole artystycznego eksperymentu. W jednej z jego najbardziej przejmujących akcji, „Autopsja” (1974), wyjął rybę z wody, kładąc ją na stole, a sam zanurzył głowę w akwarium. Obie istoty – ryba i człowiek – zaczęły się dusić, każda w niewłaściwym dla siebie środowisku. Artysta nie przedstawił tu żadnej metafory – on ją wcielił w życie czy w tym przypadku raczej – w performance. Zamiana miejsc odsłoniła wspólnotę losu.

Podobny wymiar miał „Dialog z rybą” (1973), w którym artysta przemawiał do wyjętej z wody ryby, coraz czulej, w miarę jak ta się dusiła. Tortura i czułość splecione były w gest, który nie miał szokować, ale odsłonić sferę graniczną – pomiędzy życiem a śmiercią, słowem a milczeniem. To, co u innych mogłoby być prowokacją, u Warpechowskiego staje się liturgią, głęboko zakorzenioną w przeżyciu.

Sztuka jako egzystencjalne doświadczenie

Warpechowski swoje działania nazywa „realnościami poetyckimi” – nie chodzi mu o sztukę o czymś, ale o zdarzenia, które są tym, czym są. W performansie „Porozumienie” (1981) artysta konfrontował się z wyborem między podpisaniem deklaracji a fizyczną pokutą. Ten pojedynek z własnym sumieniem wpisuje się w jego traktowanie sztuki jako rzeczywistego pola walki duchowej.

Zbigniew Warpechowski, Nic+ Nic+ Nic+ Nic, Galeria Desa, Kraków, czarno- biała odbitka vintage, dzięki uprzejmości Galerii Monopol, 18 x 18.3 cm, 1974, fot. Mieczysław Sachadyn

Jednocześnie Warpechowski nie rezygnuje z krytycznego spojrzenia na rzeczywistość społeczno-polityczną. W serii performance’ów „Champion of Golgotha” (1978), występując w sportowym stroju i popijając coca-colę, odnosił się do przejmowania sfery duchowej przez kulturę konsumpcyjną. W „Demokracji” (1991), stojąc na stole i rytmicznie uderzając flagą, powtarzał słowo „demokracja”, aż straciło sens. W tych działaniach rytuał służył nie religii, lecz dekonstrukcji – pustych pojęć, sloganów, obietnic.

Konserwatywny awangardzista

Warpechowski, w odróżnieniu od wielu twórców neoawangardowych, nie odcina się od tradycji – przeciwnie, zakorzenia ją we własnym systemie wartości, który nie wyklucza religii, duchowości ani romantycznej estetyki. Określa siebie mianem „konserwatysty awangardowego” – zderzając radykalizm formy z metafizyczną treścią.

Gdy w polskim świecie artystycznym pojawił się tzw. zwrot konserwatywny, Warpechowski był już o krok dalej – jego stanowisko nie było reakcją, lecz fundamentem. Dla niego sztuka to przestrzeń czystości – nie w sensie moralnym, ale jako bezużyteczna, a przez to prawdziwa. Bezinteresowność, świętość i duchowe napięcie – to wartości, których nie negocjuje.

Sztuka jako forma istnienia

W ostatnich latach artysta unika już słowa „performance” – swoje działania określa mianem „Poematek”. To powrót do źródeł – do sytuacji jako jednorazowego wydarzenia, w którym gest, słowo i obecność stapiają się w nienazywalną całość. W „Poematce z krzyżem” (2017) Warpechowski wniósł do galerii drewniany krzyż i stanął w ciszy przed widzami. Milczenie było tu językiem, a sama obecność – przekazem.

Warpechowski nie wpisuje się ani w lewicową awangardę, dla której jego duchowość jest niezręczna, ani w konserwatywne środowiska, dla których jego radykalizm jest zbyt daleko posunięty. Jest klasykiem i outsiderem, twórcą, który umieścił swoją sztukę poza podziałami.

Fenomen Zbigniewa Warpechowskiego polega nie tyle na poszczególnych dziełach, ile na uczynieniu sztuki formą życia: nieustannego pytania o sens, granice, autentyczność. I równocześnie czymś totalnym – narzędziem myślenia, przeżywania, bycia. W świecie sztuki zdominowanym przez narracje społeczne i medialne Warpechowski przypomina o pierwotnej funkcji artysty – jako tego, który nie mówi za innych, lecz staje przed nimi. I nieustannie domaga się prawdy.

Wystawa „ZBY/WAR mistrz Warpechowski” w Muzeum Zamkowym w Sandomierzu trwa od 6 czerwca do 30 września 2025 roku. Kuratorkami są Kinga Kędziora i Anna Jeznach.

 

Agnieszka Sural
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Artysta Zbigniew Warpechowski traktuje performance jak praktykę duchową
Proszę czekać..
Zamknij