
Aparaty legendarnych marek, albumy z pracami amerykańskich klasyków, minimalistyczne oprawy. Fotografia ma swoją estetykę, z jednej strony techniczną i precyzyjną, z drugiej – ponadczasową i wyrafinowaną. Magdalena Romanowska przyjęła ją za punkt wyjścia, projektując wnętrza dwukondygnacyjnego mieszkania specjalisty od postprodukcji obrazu. Zaglądamy do wnętrza na warszawskiej Woli.
– W nowym budownictwie, w dzielnicach takich jak Wola, które dynamicznie się przebudowują, trudno jest znaleźć inspirujący punkt zaczepienia – mówi projektantka Magdalena Romanowska. – Ale ja bardzo lubię przyglądać się swoim klientom, ich historiom i życiu, jakie prowadzą – dodaje. Dwukondygnacyjne mieszkanie dla pary urządziła w stylu wielkomiejskiego loftu. Aparaty fotograficzne na półkach, techniczne blaty do pracy ze specjalistycznym sprzętem wpisują się w estetykę wnętrza, które jest precyzyjne, surowe i wyrafinowane.

Dwupoziomowe mieszkanie na Woli w Warszawie: Wpuścić światło, puścić oko do kontekstu
– 100 mkw. to dużo, ale jeśli podzielimy tę przestrzeń na dwie kondygnacje, spektakularny efekt pustej przestrzeni trzeba już zbudować – tłumaczy projektantka, uzasadniając decyzję o kuchni otwierającej się na salon czy przestrzeni do pracy na antresoli bez zbędnych podziałów i ścian. Puste ściany w złamanej bieli i gładka szarość podłogi z mikrocementu stworzyły spójną tkankę, która eksponuje schody z szarego lastriko. Średniej grubości kruszywo od razu przywodzi skojarzenie z PRL-owskimi budynkami, których wciąż nie brakuje w okolicy. Projektantka zdecydowała się jednak na ażurową bryłę, ograniczając schody do rytmicznych stopni zawieszonych w przestrzeni. – Chodziło o lekkość i światło. Budynek ustawiony jest w otwartej zieleni, ma północno-zachodnią ekspozycję i wielkie okna. Od początku mieliśmy świadomość, że słońce może doskonale pracować – dodaje Magdalena Romanowska i przywołuje klasyczne, ale konsekwentnie wprowadzane rozwiązania: jasne obicia i zabudowa kuchni, która ukrywa sprzęty, transparentne, lniane zasłony z płóciennym splotem, gładkie ściany i elementy ze szczotkowanej stali – od blatu z lampą (Lexavala) w kuchni przez balustradę aż po stolik (The Good Living & Co.). Techniczny charakter nadają krzesła Castelli z lat 70. upolowane u Krześlarza. Surowość łagodzi dębowy stół projektu braci Bouroullec (Hay).

– W minimalistycznym, surowym wnętrzu potrzebowałam równowagi, stąd ciepły tekowy sufit, skórzana owijka wokół balustrady czy materiałowe klosze – tłumaczy projektantka. W salonie liczącym 6 metrów wysokości umieszcza cylindryczne lampy (Artemide), a w pracowni na antresoli tekowy regał własnego projektu, który eksponuje aparaty fotograficzne i grafiki. – Drewno pojawia się też w innej, czarnej odsłonie. Dwie komody mają fornir z charakterystyczną fakturą, to jawor ptasie oczko – mówi Magdalena Romanowska o meblach, które zaprojektowała, wskazując, że efektu szuka w dopracowanych subtelnościach – oryginalnym materiale, dobrej proporcji i perfekcyjnym wykończeniu. Bo wnętrze do pracy i życia powinno stać się kojącą oprawą, dawać oddech. Tak jak passe-partout w fotografii.

Punkty koloru dopełniają wnętrza w stylu wielkomiejskiego loftu
– Jeśli szukasz efektu wow, zajrzyj do łazienek – mówi Romanowska, która utrzymała surowość form, ale na wielkich płaszczyznach kamienia wyeksponowała szlachetność materiału. W łazience masters głównym motywem jest trawertyn z rdzawobeżowymi smugami, który projektantka zestawia z szarą lamperią i podłogą. W mniejszej toalecie dla gości dominuje rudopomarańczowy marmur. To jedyne miejsce, w którym kolor jest tak intensywny, choć wciąż wydaje się spójny z całością. Może dlatego, że kojarzy się z rdzą, skorodowaną blachą. Wciąż jest opowieścią o industrialnej Woli, choć w nowej luksusowej formule.





















Zaloguj się, aby zostawić komentarz.