Znaleziono 0 artykułów
11.11.2020

Najciekawsze marki rodzinne

Bernadette (Fot. materiały prasowe)
Bernadette /(Fot. materiały prasowe)
Le Sireneuse (Fot. materiały prasowe)
Matteau /(Fot. Alexandra Nataf dla Matteau)

Matki i córki, bracia i siostry, wujkowie i kuzyni, babcie i dziadkowie… Wiele nowych marek z branży mody i urody kontynuuje tradycje zapoczątkowane w XX w. przez ród Missonich, Ferragamo czy klan Prady. I choć działają na znacznie mniejszą skalę niż domy mody, udowadniają, że robienie interesów z rodziną może być całkiem produktywne. Oto nasze ulubione.

Bernadette: Jaka matka, taka córka

Podróż śladem stylowych więzów krwi zaczynamy od Belgii, skąd pochodzą założycielki marki Bernadette, słynącej z wieczorowych sukien z tafty i włoskiego jedwabiu. Bernadette to dzieło absolwentki Akademii Mody w Antwerpii Charlotte de Geyter i jej mamy, której imię posłużyło za inspirację do nazwy marki. Nie da się między nimi nie zauważyć podobieństwa – obie są smukłe i wysokie, o klasycznych rysach i delikatnych blond włosach.

Bernadette (Fot. materiały prasowe)

Bernadatte to duet wyjątkowy, bo łączy młodzieńczy zapał i wyczucie gustów młodej klienteli ze znakomitą znajomością rynku mody. Charlotte po ukończeniu studiów przez długi czas pracowała u Simone Rochy. Jej mama jako buyer, zarówno dla belgijskich, jak i międzynarodowych marek, w tym m.in. Ralpha Laurena.

Marka jest więc wyważoną mieszanką doświadczenia i wieloaspektowego podejścia mody, jakie reprezentuje dziś pokolenie milenialsów. Być może dlatego projekty Bernadette są z jednej strony szalenie eleganckie, a z drugiej, bardzo wygodne w noszeniu. Bernadette i Charlotte nie ukrywają zresztą, że podstawowym celem, jaki przyświecał im przy tworzeniu marki, było dotarcie do jak największej grupy kobiet, w tym mam i córek. Obie najwięcej inspiracji odnajdują w stylu retro, ale z innych dekad. Bernadette chętnie przygląda się archiwalnym modelom z własnej szafy i godzinami ogląda filmy z lat 50. Z kolei Charlotte zachwyca się stylem młodziutkiej Gwyneth Paltrow – jedwabnymi kreacjami, w jakich brylowała na czerwonym dywanie w latach 90., i kolorowymi kompletami, jakie nosiła w filmie „Wielkie nadzieje”.

La Sireneuse, Positano: Włoskie wakacje

Zostajemy w Europie, ale podążamy w stronę słońca. Na Via Cristoforo Colombo w Positano, pod numerem 30., mieści się jeden z najlepszych, najpopularniejszych i najbardziej luksusowych hoteli na Wybrzeżu Amalfitańskim. La Sireneuse to jednak nie tylko hotel, o którym w latach 50. John Steibeck pisał, że z jego wychodzących na morze balkoników podziwia się widoki i słucha śpiewów mitycznych syren. Carla Sersale, która hotel prowadzi wspólnie z mężem Antonio, w 1990 r. otworzyła obok niego designerski butik Emporio Sireneuse. Sprzedaje tu ubrania, dodatki i przedmioty do wystroju wnętrz spójne z jej wizją włoskiego „La Dolce Vita”. Naturalnym przedłużeniem butiku stała się kilkanaście lat później autorska marka ubrań. Ta także jest rodzinnym interesem, bo stanowisko dyrektor kreatywnej pełni w niej bratanica Carli, Viola Parrocchetti.

Le Sireneuse /(Fot. materiały prasowe)

Kolekcje La Sireneuse bazują na wakacyjnym stylu. Inspiracji Parrocchetti szuka przede wszystkim w starych albumach, gazetach i książkach, które kolekcjonował jej ojciec. Tam znalazła zdjęcia osób, które na włoskim wybrzeżu oddawały się wakacyjnym uciechom albo przyjeżdżały tam, by pisać, komponować muzykę i malować obrazy.

Kolekcje marki, która zadebiutowała na rynku w 2013 r., sprzedawane są nie tylko w butiku Emporio Sireneuse, lecz także w największych internetowych sklepach, m.in. na Net-a-Porter i Matchesfashion.com.

Matteau: Siła sióstr

Przystanek: Australia, kraj sióstr Petry Heinsen i Ilony Hammer. Gdy Hamer, która przez kilka lat pracowała w australijskim „Vogue’u”, a dziś prowadzi z Nowego Jorku niezależny magazyn „Unconditional”, zadzwoniła do siostry, by pożalić się, że nie może znaleźć zwykłego, czarnego bikini, odkryły niszę.

Matteau (Fot. Alexandra Nataf dla Matteau)

Mimo że minimalistyczne kostiumy kąpielowe stały u podstaw Matteau i nadal dominują w kolekcjach, w ofercie marki znajduje się dziś także świetne ready-to-wear: luźne sukienki z marszczeniem w talii, modele zmysłowo odkrywające plecy, lniane spódnice i dopasowane do nich krótkie topy i garnitury. Wszystkie można łączyć z elegancką biżuterią i casualowymi akcesoriami. Dziewczyny początkowo nie zakładały projektowania ubrań. Odwagi dodał im jednak sukces, jakim cieszyła się limitowana kolekcja dla Net-a-Porter z 2018 r. Kilka dni temu do sprzedaży weszła kolekcja Resort 21. Wystarczy, by zatęsknić za wakacjami.

Maison Cléo: Historie rodzinne

Zaczęło się od kilku bluzek i skromnej strony internetowej. Dziś tworzące markę Maison Cléo matka i córka nie nadążają z produkcją zamówień (wszystko nadal szyte jest ręcznie w ich pracowni we Francji). Coraz częściej muszą też zmagać się z plagiatami, jakich na ich marce dopuszczają się wielcy gracze.

Maison Cleo ( Fot. materiały prasowe)

Marie przez kilka lat pracowała jako konsultantka klientów VIP w Vestiaire Collective, jest więc specjalistką od mody zrównoważonej, vintage i z drugiej ręki. Jej mama to z kolei krawcowa w kolejnym pokoleniu (rodzinna tradycja sięga aż XIX w. – prapraprababka Marie, Louise, miała nawet własną markę Bourel Guillaume). Historie rodzinne są dla Maison Cléo bardzo ważne. Do tego stopnia, że każdy z projektów nazywa się na cześć innej krewnej. W kolekcji jest więc bluzka Julie i sweter Tatiana. Sukienka Josephine i top Angele. Dżinsowa spódniczka Sophia i dzianinowe spodnie Therese.

Maison Cleo /(Fot. materiały prasowe)

Marka funkcjonuje głównie na zasadzie pre-orderu, by unikać nadprodukcji. Tworzy też z materiałów z drugiego obiegu, które Marie często pozyskuje z niedziałających już fabryk i zakładów odzieżowych.

Ormaie: Piękne z natury

Ona jest byłą modelką, a potem przez kilkadziesiąt lat pracowała dla najbardziej luksusowych marek perfum. On doświadczenie zdobywał w działach komunikacji i marketingu Givenchy i Louis Vuitton. Oprócz doskonałej znajomości branży luksusowej, łączy ich coś jeszcze – więzy krwi, bo stojący za marką perfum Ormaie duet Marie-Lise Jonak i Baptiste Bouygues to matka i syn.

Ormaie /(Fot. materiały prasowe)

Na pomysł stworzenia pierwszej w pełni naturalnej marki perfum wpadł Baptiste. I choć liczył na entuzjazm biegłej w świecie zapachów mamy, ta szybko ostudziła jego zapał. Zmieniła zdanie, bo jak wspominała w rozmowie z „New York Timesem”, zawodowe zadania zawsze traktowała jak wyzwania.

Ormaie /(Fot. materiały prasowe)

Na rynku Ormaie zadebiutowało w 2018 r. linią ośmiu zapachów. Od początku urzekały nie tylko wyjątkowymi kompozycjami (mieszanką cytrusów i drewna, oryginalną wariacją na temat róży czy osobliwym połączeniem bergamotki z… kawą), lecz także flakonami, które nawiązywały do sztuki modernistycznej. – Do dziś pamiętam, jak mama kupowała Chanel No.5 tylko dla flakonu – tłumaczył wtedy Bouygues ten nacisk na design opakowania. – Chcieliśmy stworzyć małe obiekty, które klienci będą pragnęli eksponować. Wszystkie buteleczki są tworzone lokalnie i zgodnie z zasadami zrównoważonej produkcji – szkło pochodzi z recyklingu, nakrętki robione są z drewna z odnawialnych zasobów, a etykietki i pudełka tworzy dla marki paryski sklep papierniczy Imprimerie du Marais. W Polsce perfumy Ormaie można kupić w GaliLu.

Michalina Murawska
  1. Moda
  2. Zjawisko
  3. Najciekawsze marki rodzinne
Proszę czekać..
Zamknij