Znaleziono 0 artykułów
11.05.2025

Przyzwolenie na porażkę to ważna umiejętność i jedna z taktyk przetrwania

11.05.2025
W powieściach i serialach, takich jak chociażby "The Bear", coraz chętniej śledzimy losy bohaterów nieznacznych. Osoby wyjątkowe przestają być punktem odniesienia /(Fot. materiały prasowe)

Czy niepokój jest uczuciem świadczącym o braku przystosowania? Czy należy unikać bezsilności? Czy wyjątkowość jest konieczna, by przetrwać? – pyta Agnieszka Dauksza w książce „Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania” i stanowczo odpowiada: nie. Jej książka to fascynująca analiza „przegrywów”, także tych z wyboru.

Coraz popularniejsze stają się strategie odpuszczania, a kult pracy powoli słabnie. Zmiany dokonuje oczywiście młode pokolenie, które odmawia udziału w wyścigu szczurów. Dzięki temu wszyscy uświadamiamy sobie pułapki toksycznej produktywności, wiemy, jak objawia się i czym grozi pracoholizm. Osiąganie sukcesu na własnych zasadach i skupienie na indywidualnej drodze to już trendy społeczne. Dla wielu ludzi życie w ciszy i cieniu staje się sposobem przetrwania. To o nich w książce „Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania” pisze Agnieszka Dauksza.

W powieściach i serialach coraz chętniej śledzimy losy bohaterów nieznacznych. Osoby wyjątkowe przestają być punktem odniesienia

„Moje pisanie wyłania się z bezsilności. Z uczucia, które uchodzi za najgorsze, bo niweczy sprawczość, jest oceanem niepokoju” – zaczyna książkę Agnieszka Dauksza. Wskazuje, że po raz kolejny to sztuka – literatura i sztuki wizualne – wyprzedziła rozpoznanie naukowe. Zauważa, że dla odbiorców kultury punktem odniesienia nie są już historie osób wyróżniających się i wyjątkowych, a stają się nim ludzie „nieudani”. W powieściach i serialach chętnie śledzimy losy bohaterów apatycznych, niepodejmujących walki, płynących z prądem. Przykładem może być fenomen „Stonera” Jamesa Williamsa – książki z 1956 roku, która na nowo odkryta została w 2013 roku (w Polsce ukazała się w 2023 roku nakładem wydawnictwa Filtry) i odniosła sukces, jakiego wcześniej nie zaznała. Jej bohater biernie przyjmuje wszystko, co przynosi mu los. Jak podsumował Tom Hanks: „To po prostu powieść o facecie, który poszedł na uniwersytet i został nauczycielem. Ale to jedna z najbardziej fascynujących książek, jakie możecie przeczytać”. Oto człowiek nieznaczny, którego biografia jednak wciąga. Tak jak wciągają historie bohaterów seriali „Reniferek”, „Bear” czy „Barry’”. „Kultura zaczyna się więc roić od postaci wycofanych, apatycznych, zmęczonych, pogrążonych w niemocy i zwątpieniu, bezradnych, nieprzynależących, przegrywów, loserów, porażkowców, przegrańców, wycofów” – konkluduje Agnieszka Dauksza.

Fot. materiały prasowe

Uzmysławiamy sobie własną niemoc wobec zjawisk społecznych, a bezsilność staje się wartością

Wspólnoty zachodnie zdają się dostrzegać pułapkę, jaką same na siebie zastawiły, i dystansują się od „opresyjnego modelu sukcesu”. Przestajemy wymagać od innych nieomylności, pojawia się przyzwolenie na publiczne przyznanie, że czegoś się nie wie, że coś przekracza nasze kompetencje. Jednocześnie uzmysławiamy sobie własną niemoc, zarówno wobec zjawisk społecznych, jak i chociażby klimatycznych. Narasta frustracja. Ważne, że możemy mówić o porażkach otwarcie. „Pokolenia Boomersów i Iksów nie zostały nauczone, jak przegrywać. Albo inaczej – zarówno ich rodziny, jak i powojenne instytucje, w tym szkoły, uczyły, jak nie przegrywać. (…) Porażkowanie należało przechodzić samotnie, w cichości, ukryciu, byle nie domyślili się sąsiedzi, znajomi i koledzy z pracy” – pisze Agnieszka Dauksza. Bycie przegranym było piętnem społecznym. Stanowiło też środek do manipulacji. Ludzi przekonanych, że porażka to grzech, można kontrolować, wykorzystywać ich poczucie winy do osiągania celów politycznych i ekonomicznych. Tak zrobili producenci „znieczulających wszelkie troski” leków przeciwbólowych i uspokajających, przekonując pół świata, że bez nich nie sposób żyć.

Nowe pokolenie staje w kontrze. Jego samoświadomość i umiejętność identyfikacji z przegraną to odpowiedź na „kierat sukcesu poprzedników”. Bezsilność staje się cechą wspólną Zetek, ich strategią przetrwania. Wolą nie mieć wygórowanych oczekiwań, niż mierzyć się z rozczarowaniem. W parze z tą postawą idzie niestety głębokie rozczarowanie i przekonanie, że wszystko jest już przesądzone.

Niepokój może być sygnałem ostrzegawczym, za którym warto podążyć i uniknąć niebezpieczeństw

Przewartościowaniu ulega także niepokój. Postrzegany jako – jak to ujmuje Dauksza – „błąd systemu czucia”, okazuje się potrzebny i przynosi korzyści. Choć w obiegowej narracji słyszymy o jego negatywnych, wręcz chorobotwórczych skutkach, ewolucyjnie pełni on funkcję ostrzegawczą. Gdybyśmy słuchali swojego organizmu, niepokój traktowalibyśmy jako sygnał, że musimy czegoś unikać, coś zmienić. Podążenie za niepokojem mogłoby uwolnić nas od tego, co nam szkodzi, jednak system, głosząc potrzebę szukania równowagi w ramach przyjętych norm społecznych, narzuca nam inne rozwiązania.

Ale można inaczej. „Świadectwa uciekinierek i uciekinierów wskazują, że jeśli potraktuje się niepokój jako znaczący sygnał, to dopuści się do głosu ciało instynktowne wraz z jego czuciem, wątpliwościami i intuicją jako pewnością instynktu. Takie ciało jest bliższe zarówno osobie odczuwającej, jak i innym – jako bardziej świadoma własnych potencjałów nie grodzi się ona odruchowo przed tym, co trudne czy obce. Nie znaczy to, że nie bywa bezsilna – przeciwnie właśnie stan ten uznaje [W1] za podstawowy. Bezsilność można jednak przejąć do własnych celów” – pisze Agnieszka Dauksza.

Trudność polega na tym, że żyjemy w zbiorowości, więc wpływ na nas mają hormony społeczne. Oddziałujemy wzajemnie na swoje uczucia, sposób postrzegania, nie bez znaczenia są kontekst kulturowy czy światowa polityka. Chcemy być w grupie, która daje nam siłę i poczucie dążenia do celu. Wyzwolenie wymaga zdystansowania się i, jak pisze Dauksza, „rezygnacji z obrazu siebie jako mocnej, dominującej jednostki”.

Nieważność sprawdza się jako taktyka przetrwania. Pozwala zrzucić ciężar konieczności osiągnięcia sukcesu, bycia wyjątkowym

Jakie możliwości daje nieznaczność? Przede wszystkim zdejmujemy z siebie ciężar konieczności bycia wyjątkowym, dorównania komuś, osiągnięcia sukcesu, odrzucamy narzucone zobowiązania. Możemy angażować się w życie zgodnie z własnymi zasobami i akceptować swoje ograniczenia. Nieważność bywa formą samoobrony, ale daje także wolność i równowagę. „Nieznaczność z wyboru to tworzenie dla siebie czasoprzestrzeni, w której możliwe staje się wsłuchiwanie w głos instynktu – w intuicje i napięcia wynikające z niezgody na to, jak funkcjonuje otoczenie”.

A co z kategorią porażki? Tu nieco przewrotnie Dauksza proponuje, aby uznać ją za to, co bardziej się opłaca. Mamy przecież często do czynienia z „porażką kontekstową”. To, co w oczach innych uznawane jest za niepowodzenie, dla nas nie musi nim być. Według teorii Briana Massumiego życie współczesnego człowieka to ciągłe napięcie między tym, co rzeczywiste, a tym, co potencjalne. Strach przed tym, co może się wydarzyć, paraliżuje. Przyjęcie porażki jako czegoś swojego i organicznego może być wyzwalające. Może też, jak twierdzi amerykański kulturoznawca Jack Halberstam, otwierać pokłady kreatywności. W książce „Przedziwna sztuka porażki” pisze: „Zamiast opierać się kresom i ograniczeniom, pozostańmy radośnie wierni wszystkim naszym nieuniknionym fantastycznym porażkom”.

Zgoda na przeciętność przynosi wyzwolenie, choć godzi w ustalony porządek

Parę lat temu w czasie rozmowy w telewizji śniadaniowej psycholożka dziecięca Aleksandra Piotrowska zbiła z tropu prowadzącą, mówiąc, że nie każde dziecko ma jakiś talent. Takie przyzwolenie na bycie zwyczajnym w świecie, który narzuca wyjątkowość, zdawało się godzić w ustalony porządek. Warto jednak odczytać słowa psycholożki, a także książkę „Ludzie nieznaczni. Taktyki przetrwania” jako zgodę na życie według własnej miary. To przynosi wyzwolenie.

Dorota Nasiorowska-Wróblewska
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Przyzwolenie na porażkę to ważna umiejętność i jedna z taktyk przetrwania
Proszę czekać..
Zamknij